Poddzwonne dla Przyjaciela
4
maja 2018 roku zmarł Wojciech Andrzej Gaudnik, nowo wybrany skarbnik
Zamojskiej Rodziny Katyńskiej. Zmarł mój przyjaciel od
czasów
młodzieńczych. Wojtek urodził się we Lwowie 14 września 1944
roku.
Rosyjski
NKWD szukając jego ojca, właściciela sklepów żelaznych, aby
go
wysłać na śmierć do umownego Katynia. Zaproponowano matce Wojtka albo
wyjazd do Generalnej Guberni, albo sowieckie obywatelstwo.
Wybrała to pierwsze. Miała pół godziny na spakowanie i
ewakuację.
Nasze rodziny znały się już przed wojną. Dziadek Tadeusz był
radnym miasta Zamościa. Pradziadek był CK urzędnikiem w zaborze
austriackim i pieczętował się herbem Wolfgang. Wojtek był moim
najwierniejszym przyjacielem, jeśli można tak powiedzieć. I ostatnim!
Chodziliśmy razem do Liceum Ogólnokształcącego w
Zamościu i razem spędzaliśmy wakacje.
Oto fotografia z tamtych lat. Od
lewej: Wojtek Gaudnik, Jerzy Słupecki,
Marek Grechuta, Wojtek Wiszniowski.
Wojtek
był człowiekiem niepokornym. Miał ustalone poglądy na życie,
które go nie
rozpieszczało. Był wielkim indywidualistą, myśliwym, wędkarzem, znawcą
broni białej i jej wykonawcą. Przewędrował wiele rzek i
jezior w samotnych wyprawach, w niektórych polowaniach
brałem
udział z lubiąca mnie foksterierką Kropką. Był strzelcem z
broni czarnoprochowej. Wielokrotnie towarzyszyłem mu w tych
strzelaniach. Wojtek interesował się lokalną polityką. Należał
do NSZZ Solidarność w latach 80-tych ubiegłego wieku, należał do
wielu związków strzeleckich, wędkarskich, był mężem zaufania
w
wyborach samorządowych. W Zamojskiej Rodzinie Katyńskiej pojawił
się już w roku 1995 bo okazało się że jego kuzyn, Zbigniew
Gaudnik urodzony w 1909 roku we Lwowie, aspirant i pracownik
służby więziennej został odaleziony w Miednoje.
Z Wojtkiem jeździliśmy od
wielu lat do Lwowa
każdego 11 listopada, aby wziąć udział we mszy św. w Katedrze Lwowskiej
w rocznicę odzyskania niepodległości i złożyć
wieniec na Cmentarzu Orląt w imieniu Zamojskiej Rodziny Katyńskiej.
Wojtek posiadał typowy bałak lwowski i starzy lwowianie
rozpoznawali go jak swego. Śpiewał lwowskie piosenki. Jak było
wolno chodził ze mną na wyprawy z wykrywaczem metalu. Niedawno
uregulował swoje sprawy doczesne. Jakby przeczuwał! Wojtek! Jakże
mnie Ciebie brakuje!
Jerzy
Wacław Słupecki